poniedziałek, 28 września 2015
niedziela, 27 września 2015
Dentysta-sadysta i trochę o mieszkaniu :-)
Jak to było z tym dentystą..
A no nijak, krew leciała na twarz, rzecz jasna maseczki nie uraczyłam, rękawiczek również... mówić trzeba jak doktor chce , generalnie wyglądało to tak: szanowna Beatka chodziła za mną krok w krok i szeptała co doktor lubi a czego nie, po czym zamawiała mu pizze i dostarczała pod nos..tak żebym ja się nauczyła jak to robić. Paluchy musiałam za przeproszeniem moczyć w środku do dezynfekcji bo PO CO MI RĘKAWICZKI... . Wiedziałam ,że to nie moje miejsce. Nawet nie opisałam tu połowy tego co on wyprawia. Wróciłam do domu, i miałam taka gulę w gardle ,że nawet nie opowiedziałam rodzicom jak było. Dnia następnego jak miałam tam iść to byłam chora... nie spałam od 5-6 , i jak tata zapytał czemu nie śpię to tak się poryczałam... wszystko opowiedziałam , i suma summarum pojechałam po rzeczy i koniec historii. Owszem szukam pracy, ale aż tak zdesperowana nie jestem. Więc wolę chodzić uczyć się zawodu to tych dentystek fajnych i pracować w kinie aż znajdę swoje miejsce na ziemi.
A z bieżących spraw, to mimo nie wielkich zarobków staram się kupować rzeczy do mieszkania. Mamy nadzieję z moim lubym ogarnąć się życiowo do 1,5 roku i zamieszkać razem. Więc zaczęliśmy kupować pierdoły do domu które, jeśli mielibyśmy kupić na raz, to by nas zjadły czasowo i finansowo. A tak to mamy już:
-miski na sałatki 2 szt.
-szklanki 12 szt.
-szklanki do drinków 6 szt.
-miarki
-lejki
-podstawki pod garnki
-nożyk
-rękawice kuchenne
-ozdobne talerze do ciast
-łopatkę i pędzelek do ciast
-tarkę
-trzepaczkę
-opakowanie dodatkowe na jajka
-cukierniczkę i mlecznik
-solniczkę i pieprzniczkę
-dwie piękne filiżanki w groszki
-dwa kubki
-dwa kubki do latte
-miski plastikowe
-truskawki do sypanej herbaty
-pojemniczki na cukier puder i kakao
-foremki na lód.... i parę innych rzeczy :D
W jakiś wolny dzień porobię zdjęcia tego co już uzbieraliśmy i się pochwalę :-). Teraz jest czas żeby sobie to zbierać na spokojnie ,żeby było pięknie ,tak jak sobie wymarzyliśmy a nie kupowane w pośpiechu i w dodatku z ograniczonym budżetem no bo AGD samo się nie kupi ,lub meble :P Na dziś to chyba tyle.. :-) Buziaki!
A no nijak, krew leciała na twarz, rzecz jasna maseczki nie uraczyłam, rękawiczek również... mówić trzeba jak doktor chce , generalnie wyglądało to tak: szanowna Beatka chodziła za mną krok w krok i szeptała co doktor lubi a czego nie, po czym zamawiała mu pizze i dostarczała pod nos..tak żebym ja się nauczyła jak to robić. Paluchy musiałam za przeproszeniem moczyć w środku do dezynfekcji bo PO CO MI RĘKAWICZKI... . Wiedziałam ,że to nie moje miejsce. Nawet nie opisałam tu połowy tego co on wyprawia. Wróciłam do domu, i miałam taka gulę w gardle ,że nawet nie opowiedziałam rodzicom jak było. Dnia następnego jak miałam tam iść to byłam chora... nie spałam od 5-6 , i jak tata zapytał czemu nie śpię to tak się poryczałam... wszystko opowiedziałam , i suma summarum pojechałam po rzeczy i koniec historii. Owszem szukam pracy, ale aż tak zdesperowana nie jestem. Więc wolę chodzić uczyć się zawodu to tych dentystek fajnych i pracować w kinie aż znajdę swoje miejsce na ziemi.
A z bieżących spraw, to mimo nie wielkich zarobków staram się kupować rzeczy do mieszkania. Mamy nadzieję z moim lubym ogarnąć się życiowo do 1,5 roku i zamieszkać razem. Więc zaczęliśmy kupować pierdoły do domu które, jeśli mielibyśmy kupić na raz, to by nas zjadły czasowo i finansowo. A tak to mamy już:
-miski na sałatki 2 szt.
-szklanki 12 szt.
-szklanki do drinków 6 szt.
-miarki
-lejki
-podstawki pod garnki
-nożyk
-rękawice kuchenne
-ozdobne talerze do ciast
-łopatkę i pędzelek do ciast
-tarkę
-trzepaczkę
-opakowanie dodatkowe na jajka
-cukierniczkę i mlecznik
-solniczkę i pieprzniczkę
-dwie piękne filiżanki w groszki
-dwa kubki
-dwa kubki do latte
-miski plastikowe
-truskawki do sypanej herbaty
-pojemniczki na cukier puder i kakao
-foremki na lód.... i parę innych rzeczy :D
W jakiś wolny dzień porobię zdjęcia tego co już uzbieraliśmy i się pochwalę :-). Teraz jest czas żeby sobie to zbierać na spokojnie ,żeby było pięknie ,tak jak sobie wymarzyliśmy a nie kupowane w pośpiechu i w dodatku z ograniczonym budżetem no bo AGD samo się nie kupi ,lub meble :P Na dziś to chyba tyle.. :-) Buziaki!
środa, 16 września 2015
Co robić?!..
Poszłam na ta drugą rozmowę w gabinecie stomatologicznym. I o zgrozo dostałam tą pracę. Ale głupia ja nie zapytałam nawet o warunki finansowe,gdzie mam iść jak jutro tam przyjdę..nicccc. Nic ino sobie pogratulować! :/. Pan doktor jest dość specyficzny, stanowczy,ze swoimi zasadami i tak ma być jak on chce. BOJE SIĘ !! Na prawdę się go boję... że będzie krzyczał,przepytywał mnie, albo będzie zadawał takie podchwytliwe pytania jak ten babsztyl z matmy żeby pokazać mi mój błąd i głupotę.. . Albo powie mi ,że mam iść na nie na swoje studium tylko takie jak on wybierze czyli takie na którym wymogiem jest matura i polegnę.. nie wiem.. martwię się tym. Do tego nie pamiętam jak się nazywa ten lekarz i co,wejdę i powiem "dzień dobry ,dziś mój pierwszy dzień pracy ale za cholerę nie wiem u kogo"... Dlaczego jeśli coś staram się zapamiętać dokładnie..mój mózg to wyrzuca????? Jeszcze raz to napiszę ,boję się jak nie wiem co! Do tego boję się odpowiedzialności, że to już może być ta stała praca , już poważna do granic możliwości.. No cóż, mam nadzieję ,że jakoś dam rade mimo ,że nawet autobusu nie mam o ludzkiej porze tylko wszystkie albo za późno albo za wcześnie. Plan jest taki,jeśli dostanę normalną stawkę to 2-3 wypłaty i kupuję auto. Byle jakie..nawet malusi matiz ,byle by jeździł :-) .A jak nie to ..hm..nie wiem co będzie i czy w ogóle na 100% będzie ,bo skoro taki wymagający jest to mogę polecieć szybciej jak tą prace dostałam. Nie mam planu B. Z kina się zwolniłam. Dlaczego? bo zmiany mi wchodziły na zmiany w gabinecie a może to być jakaś tam szansa, bo ludzie są fajni ale praca i stawka nie są szczytem marzeń. Ale co jeśli u dentysty nie wyjdzie i kolejny raz będę musiała powiedzieć/napisać : ZNOWU NIE MAM PRACY bo "..." ..to nie wiem .Jest tyle emocji dziwnych ,nie wiem czego chce. Może niech to idzie własnym torem a ja będę po prostu brała to co mi życie daje. Będzie co będzie? No chyba tak. Chciałam przeczytać co tu wyskrobałam ,ale piszę dziś tak chaotycznie , i z dużą ilością "ŻE", że (znowu..) wolę tego nie czytać bo jeszcze i tym się załamię.
piątek, 11 września 2015
Mętliku trochę ..
Może zacznę od mętliku jaki mam w głowie. Martwi mnie ,że nie mam maksymalnie stałej pracy. Chciałabym mieć coś już na pewno, na 100% i mieć spokojną głowę. Zaczynam się obawiać ,że tyle ile miałam w kawiarni już nie będę miała nigdzie..ale ludzie ileż można pracować w kawiarni na zlecenie..:(. Nie lubię takiego braku stabilizacji,bezpieczeństwa. Już bym chciała żeby wszystko się ułożyło :(. W gabinecie dużo się uczę , od razu Pani stomatolog daje mi wszystko robić ,uczy,daje materiały itp. Podobno jakieś szanse na zostanie na etat są ale kiedy? czy na pewno? jak długo czekać?. Przede mną jeszcze jedna rozmowa o prace w gabinecie dentystycznym. Ale całkiem innym, z panem doktorem. Lekkim despotą. Cały czas waham się czy iść?? ale skoro to szansa..być może na stałą pracę w przyszłym zawodzie?. Nie wiem co robić. Chyba pójdę bo skoro przeszłam pierwszy etap to warto iść zobaczyć drugi. Jednak pod względem osobowym chciałabym pracować w tym pierwszym gabinecie. Ponieważ doktor z drugiego higienistkę traktuje jak kucharkę,baristę,sprzątaczkę...a u pań..jest cudownie,pracownicy zadowoleni itd. Eh.. Pod względem statusu,i zarobków kawiarnianych...
Miałeś, chamie, złoty róg,
miałeś, chamie, czapkę z piór:
czapkę wicher niesie,
róg huka po lesie,
ostał ci się ino sznur,
ostał ci się ino sznur......
Miałeś, chamie, złoty róg,
miałeś, chamie, czapkę z piór:
czapkę wicher niesie,
róg huka po lesie,
ostał ci się ino sznur,
ostał ci się ino sznur......
Tak właśnie jest... ale tak jak pisałam całe życie nie mogłam tam zostać..
niedziela, 6 września 2015
Trochę z życia w przychodni ,i trochę pasji :-)
Chodzi mi po głowie jeden temat. Dotyczy on jednego dnia pracy w tej "cudownej" przychodni. Owszem praca mi się bardzo podoba pod względem tego co się tam robi ,np.zakładanie kart, przygotowywanie gabinetu, pomaganie ludziom w razie potrzeby. Jest to bardzo ciekawe zobaczyć to od tej drugiej strony. Ale!! ta pomoc różnie wyglądała ze strony starszych pracowników. Ja wiem ,że ryba psuje się od głowy. Czyli jaki szef takie samopoczucie pracowników, ale to co widziałam przeraziło mnie i mam nadzieję ,że jeśli ja będę pracowała kiedyś w rejestracji raz jeszcze to obiecuję sobie ,że nigdy ale to nigdy nie stracę cierpliwości. Jeśli już to ugryzę się mocno w język. Może wyjaśnię o co mi chodzi. Otóż przyszła pewna pacjentka, widać maksymalnie roztrzęsiona z zapytaniem o termin BAC (biopsja cienko-igłowa) i terminy wizyty u onkologa ,i to jak została potraktowana po prostu mnie zszokowało!. Pani z rejestracji zaczęła burczeć w przykry sposób "że na BAC to przecież tyle i tyle się czeka!". A skąd ta chora pani mogła o tym wiedzieć ?, na co gdy zapytała raz jeszcze bo nie zrozumiała pani rejestratorka zaczęła jej robić takie rodeo słowne ,że po prostu było mi tak przykro. Tak było mi szkoda tej pani :(. Człowiek nie dość ,że nie wie co się z nim dzieje ,szuka pomocy ,potrzebuje wsparcia to jeszcze dostaje opierdziel od opryskliwej pani z rejestracji. Tak, wiem wiem ,że czasem i pacjenci potrafią być okropni i wiele rzeczy nie potrafią zrozumieć ale czy inni muszą się zniżać do ich poziomu? Albo ok! wtedy można się obronić bo bez przesady ,ale jeśli widzę w jakimś ktoś jest stanie to czy muszę mu dokładać zmartwień i stresu swoją osobą? wydaję mi się,że nie powinno się tak robić bo kiedyś odpukać może my będziemy na ich miejscu. Wrrr. A trochę na rozluźnienie emocji chciałam wam pokazać parę zdjęć moich dzieł kulinarnych i dekoracyjnych :-) O i jeszcze jedna karta się znalazła! :-)
sobota, 5 września 2015
Trochę więcej o mnie
Chciałam się wam jeszcze pochwalić moimi kartkami które uwielbiam robić ,to jedna z moich pasji : rękodzieło :-). Czasem są takie dni ,że spędzam nad tym kilka godzin, nie robię ich z myślą o kimś tylko po prostu mam w głowie jakiś tam pomysł który potrzebuję przelać na ten kartonik. I ot wychodzą takie oto kartki na różne okazje. Wiem ,że mam tych swoich pasji bardzo dużo ale nie lubię się zamykać w sztywnej ramie. Często nie wiem czego od życia tak na prawdę chcę, czego oczekuję i tak też wyrażam się w tych wszystkich pasjach, jest ich dużo ale zawsze są wykonywane z miłością ..gdzieś tą energię trzeba wyładować i to niezdecydowanie życiowe ;-). W następnym poście chciałabym pokazać dekoracje ciast..a może dekoracje pokoju. To będzie żywy obraz mojej pokręconej osobowości ;-)
Kartkowo :-)
A więc zrezygnowałam z tej felernej pracy w przychodni, szukam dalej. Póki co udało mi się dostać na płatną praktykę w gabinecie dentystycznym!! Czyli w moim przyszłym zawodzie. Bardzo się z tego cieszę ,ponieważ to dla mnie nagroda pocieszenia i uśmiech od losu. Dostałam małego pstryczka w nos bo za szybko się pochwaliłam wszystkim w rodzinie i wszystkim znajomym tą przychodnia ;-). Teraz zachowuję wszystko na temat pracy dla siebie i pochwale się im jak będę na 100% pewna!. Podczas tej małej depresji uporządkowałam jak zwykle chorobliwie moją szafę , wszystko jest pięknie poukładane ,nowie kwiaty w wazonie, nowa pościel na łóżku ,wyprana poduszka "pan sowa" :D , i z takim oczyszczeniem dostałam nowego kopa energii!! O i nawet włosy pofarbowałam!! Teraz w planach mam upiec coś pysznego bo przy tym również wraca mi równowaga umysłu ,w zasadzie to całkowicie się wtedy wyłączam. Tylko ja ,piekarnik i ciasto:D. Dziś czeka mnie także tworzenie kartki na urodziny pewnej przemiłej osoby. Gdyż w zeszłym roku dostała rękodzieło w moim wykonaniu i w tym również sobie zażyczyła! Bardzo mnie to cieszy :-) Nie wiem jak wyświetlą się zdjęcia kartek które chcę pokazać ale zapraszam do oglądania :-)
czwartek, 3 września 2015
Meh..
No i szczęści prysnęło jak bańka mydlana. Dzięki kilku tel. dowiedziałam się ,że trafiłam do TEJ przychodni..tak tej która oszukuje i która płaci jeszcze mniej niż mam w kinie. Boże czego ja oczekiwałam..:(. Eh..Jak mówią moje dobre duszyczki.."tak miało być..widocznie mają tam gdzieś inny plan na Ciebie". Oby!! CV dalej idzie w ruch..a myślałam ,że mam to już wszystko za sobą..nie powiem bo zaświeciła mi się czerwona lampka bo na temat stawki była zmowa milczenia plus Panie rejestratorki między sobą mówiły..yyyh!!!!! JESTEM ZŁAAA!!!! Ale cóż jakoś to będzie.Musi. DAM RADĘ. Chciałam dziś tyle napisać... tyle opowiedzieć ,bo praca w przychodni to jest to! Ale żeby pierwszy miesiąc bez wypłaty...? Aż nie mam słów. To nie tak miało być!! Na Dziś tyle. Do jutra ogarnę bałagan w głowie i napiszę więcej.
środa, 2 września 2015
Słońce??..
Po wczorajszym wpisie zastanawiałam się jak być może przyszli czytelnicy będą o mnie myśleli..? Dlatego z góry chciałam napisać ,że nie pochodzę z patologicznej rodziny,nie piję,nie palę,nie chodzę na imprezy,chłopaka mam jednego od ponad 5 lat, mam rodzeństwo starsze i młodsze, wszyscy się akceptują, typowa rodzinka, podobno jego rodzice również mnie lubią ;-) Więc obraz osoby bez matury nie musi być smutny i skazany na beznadziejność i wytykanie palcami. Znajomi którzy niestety polegli na matematyce razem ze mną (byliśmy 2-rocznikiem który pisał ją obowiązkowo..)również nie są obrazem nędzy i rozpaczy. Radzą sobie dobrze! Bo się nie poddali i nie skończył się świat na tym jednym ,dla kogoś bardzo ważnym a dla innych mniej- potknięciu. Jedna osoba założyła zespół o którym może być głośno ponieważ już pokazali się na ważnym festiwalu, jedna osoba wyjechała podróżować po USA , jedna założyła własną firmę, a ja...ja po szkole medycznej i w trakcie następnej...DOSTAŁAM DZIŚ PRACĘ W PRZYCHODNI!!!! Po małej załamce od razu zaświeciło słońce!! Już myślałam że po miesiącu odważnego szukania pracy zostanę na zawszę w kinie..;-)wczorajszym wpisem o pracy uspokajałam sama siebie ,że jest ok,idę wg.planu zamierzonego ale... ale uff! Jutro pierwszy dzień pracy ,a wieczorem ostatni w kinie! Więc czas pouczyć się specjalizacji z przychodni i iść jutro z sercem pełnym radości ,że DA SIĘ?! DA!:-)
wtorek, 1 września 2015
Trochę maturalnie o mnie
A więc..Może mały wstęp :-)
Jak sama nazwa bloga wskazuje..nie zdałam matury. Było to 4 lata temu.
Dlaczego?ano mogę tłumaczyć to ciężką chorobą,złym nastawieniem,no i NIE UMIEM MATEMATYKI. Nigdy także nie planowałam iść na studia. Raczej zawsze byłam nastawiona ,że zdam maturę ale pójdę do szkoły medycznej na profil "Ratownictwo Medyczne".. jednak z powodu choroby i tego nie byłam w stanie zrobić. Wszystkie przedmioty zaliczone pięknie..a matematyka?..28%..1 PUNKT..cóż , mogłam się odwołać ale wtedy na to nie wpadłam, poszłam na poprawkę iii? 26% pięknie. Czy ja się przejęłam? Nie, wtedy nie ,tak bardzo chciałam wtedy wyzdrowieć tak po prostu. Nic innego mnie nie obchodziło. Czy rodzice mieli żal? Nie. Znali moje plany życiowe (które nie wypaliły..nie od razu) no i widzieli jaki jest mój stan zdrowia. Widzieli też ile czasu spędziłam nad matematyką żeby skończyć ją w jednym z najlepszych LO w moim mieście. Do tej pory matematyczka śni mi się po nocach. Czy brak talentu do matematyki zawdzięczam lenistwu? sądzę ,że nie. Na korepetycje chodziłam średnio 3-razy w tyg. zostawałam na zajęciach dodatkowych, na prawdę wiele łez wylałam nad tą matematyka ojjj wiele. I jakie oceny? mimo szczerych chęci szczytem była 3! Być może kiedyś zacznę wszystko od nowa i podejdę raz jeszcze do matury ale póki co..dobrze jest jak jest. Moim sukcesem jest zdanie prawa jazdy o którym marzyłam. Skończyłam szkołę roczną medyczną na kierunku Technik Sterylizacji Medycznej z dyplomem. Obecnie zaczynam Higienę Stomatologiczną ponieważ łączy się to bardzo z moim pierwszym zawodem. Mogę pracować w każdym z nich z osobna lub je połączyć. Obecnie szukam pracy a póki co dorabiam sobie w kinie. Wcześniej miałam super pracę ,tzn. super było to co tworzyłam, kierowałam super zespołem..od 3 lat!. Niestety szefostwo było już tak uciążliwe ,że skład zaczął się nam wykruszać..poszło tyle cudownych ludzi którzy tworzyli to cudowne gastronomiczne miejsce z pasją. W końcu i ja załamałam ręce i postanowiłam szukać pracy w medycznych kierunkach. Zwolniłam się, pojechałam na wymarzone wakacje po ciężkim roku pracy, zmian,śmierci bliskiej osoby, ślubu siostry. Ten rok jest bardzo przewrotny ,decyzje podejmowane są spontanicznie. CZAS NA ZMIANY. W poprzedniej pracy okres wypowiedzenia był niebotycznie dłuuugi, więc stąd decyzja aby pracy szukać dopiero po powrocie z wakacji. Na spokojnie. Za poleceniem dobrej przyjaciółki zaniosłam CV do kina, ponieważ dalej będę miała podczas szukania pracy ,swoje pieniążki a okresu wypowiedzenia żadnego. CV mam złożone we wszystkich przychodniach w mieście, w szpitalach i sklepach medycznych ale wiem ,że oczekiwanie na miejsce może potrwać nawet 3 miesiące jak w przypadku mojej koleżanki więc muszę uzbroić się w cierpliwość!
Jak sama nazwa bloga wskazuje..nie zdałam matury. Było to 4 lata temu.
Dlaczego?ano mogę tłumaczyć to ciężką chorobą,złym nastawieniem,no i NIE UMIEM MATEMATYKI. Nigdy także nie planowałam iść na studia. Raczej zawsze byłam nastawiona ,że zdam maturę ale pójdę do szkoły medycznej na profil "Ratownictwo Medyczne".. jednak z powodu choroby i tego nie byłam w stanie zrobić. Wszystkie przedmioty zaliczone pięknie..a matematyka?..28%..1 PUNKT..cóż , mogłam się odwołać ale wtedy na to nie wpadłam, poszłam na poprawkę iii? 26% pięknie. Czy ja się przejęłam? Nie, wtedy nie ,tak bardzo chciałam wtedy wyzdrowieć tak po prostu. Nic innego mnie nie obchodziło. Czy rodzice mieli żal? Nie. Znali moje plany życiowe (które nie wypaliły..nie od razu) no i widzieli jaki jest mój stan zdrowia. Widzieli też ile czasu spędziłam nad matematyką żeby skończyć ją w jednym z najlepszych LO w moim mieście. Do tej pory matematyczka śni mi się po nocach. Czy brak talentu do matematyki zawdzięczam lenistwu? sądzę ,że nie. Na korepetycje chodziłam średnio 3-razy w tyg. zostawałam na zajęciach dodatkowych, na prawdę wiele łez wylałam nad tą matematyka ojjj wiele. I jakie oceny? mimo szczerych chęci szczytem była 3! Być może kiedyś zacznę wszystko od nowa i podejdę raz jeszcze do matury ale póki co..dobrze jest jak jest. Moim sukcesem jest zdanie prawa jazdy o którym marzyłam. Skończyłam szkołę roczną medyczną na kierunku Technik Sterylizacji Medycznej z dyplomem. Obecnie zaczynam Higienę Stomatologiczną ponieważ łączy się to bardzo z moim pierwszym zawodem. Mogę pracować w każdym z nich z osobna lub je połączyć. Obecnie szukam pracy a póki co dorabiam sobie w kinie. Wcześniej miałam super pracę ,tzn. super było to co tworzyłam, kierowałam super zespołem..od 3 lat!. Niestety szefostwo było już tak uciążliwe ,że skład zaczął się nam wykruszać..poszło tyle cudownych ludzi którzy tworzyli to cudowne gastronomiczne miejsce z pasją. W końcu i ja załamałam ręce i postanowiłam szukać pracy w medycznych kierunkach. Zwolniłam się, pojechałam na wymarzone wakacje po ciężkim roku pracy, zmian,śmierci bliskiej osoby, ślubu siostry. Ten rok jest bardzo przewrotny ,decyzje podejmowane są spontanicznie. CZAS NA ZMIANY. W poprzedniej pracy okres wypowiedzenia był niebotycznie dłuuugi, więc stąd decyzja aby pracy szukać dopiero po powrocie z wakacji. Na spokojnie. Za poleceniem dobrej przyjaciółki zaniosłam CV do kina, ponieważ dalej będę miała podczas szukania pracy ,swoje pieniążki a okresu wypowiedzenia żadnego. CV mam złożone we wszystkich przychodniach w mieście, w szpitalach i sklepach medycznych ale wiem ,że oczekiwanie na miejsce może potrwać nawet 3 miesiące jak w przypadku mojej koleżanki więc muszę uzbroić się w cierpliwość!
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)




































